Come back!
13/02/2011
Hmmm… no gadaliśmy przy wódce jakoś wczoraj do 2.00 w nocy, więc obudziliśmy się po 12.00 i poszliśmy chociaż troszkę (bo nie bylo zbyt dużo czasu) zwiedzić centrum Wiednia: Stephanplatz i Prater.
Potem obiad no i powrót do Polski, który zajął nam jakieś 6,5 godziny. 5 godzin za kierownicą męczy… w końcu nie ma to jak jechać ciągle prosto i prosto i prosto przez autostradę… monotonia i nuda - hm.. no ale chciałbym mieć takie nudne i monotonne autostrady w Polsce. Przynajmniej mieliśmy dobrą muzykę, no i nadrobiliśmy ten długi czas, kiedy się z Koksikiem nie widzieliśmy - nagadaliśmy się za wszystkie czasy! Oczywiście, obowiązkowo musieliśmy zrobić najważniejszy postój na Słowacji, żeby zaopatrzyć się w dobry rum i inne płyny !!!
Koksik zmienił mnie jakoś za Żywcem; już zasypiałem za kółkiem.
A teraz… ferie do 28 lutego…